#14 Spotkanie w Mieście Białego Wilka

Wracamy z raportami!
Jeśli ktoś nie czytał streszczenia kampanii mógł przegapić kilka słów wyjaśnienia:

Gorana ratuje druid, który znajduje go w jaskini. Bez ingerencji magii Edmunda, las staje się na powrót normalny. Druid opopatruje atrzył Bretończyka i zostawia mężczyznę w obozie. Berg, którego wypuścił Volkenstein, budzi się na barce. Wśród rannych leżących obok niego rozpoznaje Gorana. Wampir zabrał od Norsmena, to czego chciał, więc w zamian za zabicie kilku niewygodnych, dla obu, ludzi, wypuszcza mężczyznę. Udaje mu się także ożywić trolla, który sieje spustoszenie na polu walki. Wojna domowa nabiera nowych kolorów. Barka, którą podróżują Zygfryd, Norsmen i Bretończyk dopływa do portu.  Pasażerowie z daleka rozpoznają godła Sylvanii okupującej Averland. Bohaterowie wyruszają do Middenheim szukając zemsty.

Spotkanie w Mieście Białego Wilka

Edmund, który opuścił towarzyszy po ostatnich wydarzeniach, próbuje wraz z Sophie wydostać się z sylvańskiego lasu. Mijają godziny, ale towarzysze nawet nie zbliżają się do celu. Kiedy nastaje wieczór halfling i złodziejka, wykończeni całodzienną wędrówką, udają się na spoczynek. Rankiem Edmund odkrywa, że Sophie zniknęła z prowiantem i Rdzawym Hełmem. Po raz kolejny halfling został oszukany, jednak otuchy dodaje mu wewnętrzny głos, który powrócił w najodpowiedniejszym momencie. Edmund staje się pewniejszy siebie- czuje chroniącą go siłę. Kapłan wygrzebuje z plecaka resztki jedzenia, którego nie zabrała złodziejka i udaje się na wschód…

Zimny, surowy klimat rozległych stepów Kislevu dający się we znaki wszystkim podróżnym jedynie rozgrzewał serce Olgi, matki i patriotki. Każdy kolejny dzień, to jeden dzień bliżej serca rodzinnych ziem- Kislevu. Podróż z karawaną kupiecką przebiegała spokojnie, w duchu Olga czuła wreszcie spokój i odzyskała nadzieję- na ocalenie syna, na ucieczkę od skomplikowanej polityki Imperium. Tu przynajmniej wiadomo, czym jest zło… Droga upływała jej na poznawaniu swego dziecka. Tak długo czekała na możliwość rozmowy z synem- zbyt długo. Ale teraz to bez znaczenia, już są razem i prędzej wyrwie serce gołymi rękami każdemu, kto będzie chciał ich rozdzielić, niż na to pozwoli.

Co to jest dom?
Dom jest tam, gdzie Twoja rodzina.

Karawana leniwie wtoczyła się w wąwóz, powoli znikając za wzgórzami. Z oddali Olga dostrzegła samotnego jeźdźca, niosącego wysoko nad głową sztandar koloru szkarłatu. Jego przyjazd obwieszczało donośne, basowe, dumne brzmienie rogu.

Czy jest z Wami Wilczyca z północy? Bojar Olga Hudożnik? Nasz Car Cię wzywa, wystąp! – krzyczał herold okrążając karawanę.

Równie zaskoczona, co zmartwiona Olga odpowiedziała na wezwanie namiestnika.

Autor: Storyteller

Edmund kontynuuje poszukiwania wyjścia z lasu. Nagle wyczuwa w niedalekiej odległości skupisko magii. Na miejscu znajduje na ziemi wysuszony krąg. Zza drzew wyłania się jednak po chwili mężczyzna w czarnej tunice z czerwonymi lamówkami, w którym halfling rozpoznaje Diakona. Mag potwierdza obawy Edmunda, który podejrzewał, że przepowiednia w Księdze mówiąca o „małym człowieku” z którego odrodzi się demon, dotyczy właśnie niziołka. Von Laut radzi halflingowi, żeby dobrowolnie udał się wraz z nim do Feuschlagu, gdzie odbyć ma się rytuał. Diakon twierdzi także, że Edmund posiada bardzo cenny dla Levy dar. Co więcej- to on jest odpowiedzialny za to, że wraz z towarzyszami błądził po sylvańskim lesie. Według Diakona otoczenie przepełnione magią niziołka płatało podróżnikom figle. Kiedy halfling odmawia pójścia z magiem, mężczyzna zaczyna składać zaklęcie. Niziołkowi jednak udaje się rozkojarzyć mężczyznę i cofnąć.

Niespodziewanie obok Edmunda otwiera się portal. Jego oczom ukazuje się wnętrze pracowni mistrza Gildii Magów i Alchemikó w Middenheim. To Janna, która podążyła śladem Diakona, podejrzewając jego zamiary. Prosi halflinga, żeby do niej przyszedł, ale Edmund nie do końca jej ufa. Nawiązuje się walka między uczniami Albrechta Helsehara. Niziołek wykorzystuje okazję i ucieka.

* * *

Prowadzona przez posłańca Olga dociera do obozu kislevskich wojsk. Przed wejściem do budynku będącego do niedawna karczmą, wiszą szkarłatne sztandary Cara. Namiestnik wprowadza kobietę do sali, gdzie przy stołach siedzą członkowie świty Borysa Bokhii, z nim samym na czele. Gdy zauważa on Olgę każe wszystkim obecnym opuścić pomieszczenie. Zaskoczeni biesiadnicy wychodzą, zostawiając osłupiałą kobietę kurczowo ściskającą ramię syna. Czerwony Bokhia wskazuje Oldze miejsce koło siebie. Dziękuje jej za niezłomność w walce w imię Kislevu i dla jego dobra. Zapewnia, że  jej trud zostanie wynagrodzony.

Car wyjaśnia, że w obecnej sytuacji kislevskie wojska stacjonujące na granicy z muszącym radzić sobie z wewnętrznymi niepokojami Imperium, nie ruszą na pomoc sojusznikowi. Bokhia chce, żeby Olga, która była cały ten czas w sercu konfliktu, pomogła w jego sprawnym i szybkim rozwiązaniu. Wszyscy w Imperium słyszeli przecież o grupie awanturników- najpierw okrzykniętych bohaterami, by za chwilę zostać posądzonymi o rozpętanie piekła w domenie Karla Franza. Dopiero gdy sojusznik przezwycięży trudności, wojska Kislevu ruszy na pomoc w tłumieniu zamieszek na południu.

Borys Bokhia oferuje poszukiwanej listem gończym kobiecie żelazny list chroniący ją przed imperialnym prawem, a także gwarantuje jak najlepszą opiekę dla przejawiającego magiczne zdolności młodego Vadira. Olga, choć tęsknota za ojczyzną kazała jej gnać przez całe Imperium na wschód, przyjmuje wszystko co nakazuje jej Car.

* * *

Edmund biegł dopóki nie przestał słyszeć odgłosów walki między Janną a Diakonem. Las na powrót stał się głuchy i pusty. Zmęczenie i głód coraz bardziej dawały się halflingowi we znaki. Noc minęła spokojnie. Następnego dnia kapłan nadaremno próbował znaleźć coś do zjedzenia. Przypomniał sobie jednak słowa Diakona o jego magicznym wpływie na otoczenie. Pokładając wielkie nadzieje w Esmeraldzie pomodlił się gorliwie do swojej bogini. Po chwili usłyszał w pobliskim gąszczu szmer, a jego oczom ukazał się zając. Nie zdążył nawet podziękować bóstwu a zwierzę już znalazło się w halflinskich rękach. Biorąc to za dobry omen, Edmund szedł dalej. Mijały kolejne dni, a wraz z nimi zaczęło zmieniać się otoczenie. Las złagodniał- słychać było coraz więcej zwierząt, rośliny wydawały się wreszcie znajome. Po dwóch tygodniach samotnej tułaczki kapłan dotarł do polnej drogi. Z ulgą kontynuował marsz.

* * *

Goran wraz z Bergiem i Zygfrydem po przekupieniu woźnicy wyjeżdżają z okupowanego przez Sylvanię portu. Choć dopiero co wyrwani ze szponów śmierci i pozbawieni pomocy towarzyszy, kierują się do Middenheim z zamiarem ostatecznego rozwiązania sprawy demonicy. Przed dotarciem do Miasta Białego Wilka zatrzymują się w karczmie i wysyłają Jannie wiadomość w której informują o swoim przybyciu, a także proszą o pomoc i radę w przedostaniu się do miasta. Nazajutrz do miejsca gdzie ukryli się awanturnicy przyjeżdża wysłannik czarodziejki, który ma przeprowadzić mężczyzn przez bramę. Dzięki jego pomocy Berg, Goran i Zygfryd niezauważeni wkraczają do Middenheim. Mając na uwadze fakt, że całe Imperium szuka odpowiedzialnych za wypuszczenie demona awanturników, udają się do jedynego odpowiedniego miejsca. Tam, gdzie jedyną zasadą jest uregulowanie rachunku za pomyje nazywane piwem, a wśród bywalców spotyka się społeczny margines domeny Karla Franza- do „Tonącego szczura”.

* * *

Olgę obudziły odgłosy dochodzące z parteru. Złapała miecz i czym prędzej wybiegła z pokoju. Będąc u szczytu schodów zobaczyła trzech uzbrojonych mężczyzn. Ledwie zdążyła zejść na dół, kiedy pierwszy z nich zaatakował. Kobieta odparła jego cios, jednak drugi napastnik już zdążył podejść z boku. Za pancerz mając jedynie swoją szaleńczą odwagę, a w dłoni dzierżąc goły miecz, Kislevitka wymieniała ciosy z dwójką bandytów. Udało jej się urżnąć jednego z nich, jednak sama także ucierpiała. Kiedy ciężko ranna cofnęła się na schody, zobaczyła trzeciego mężczyznę ciągnącego młodego Vadira za sobą. Otoczona uzbrojonymi napastnikami patrzyła cierpliwie na mijającego ją porywacza, a gdy tylko ten stanął do niej tyłem wyrwała z cholewki sztylet śmiertelnie raniąc mężczyznę. Bezwładne ciało upadło na zaskoczonego bandytę, który jako jedyny uszedł z życiem.

Syn Olgi znalazł się między matką a porywaczem. W momencie w którym mężczyzna zamachnął się mieczem na chłopca, a Kislevitka z przeszywającym powietrze bojowym okrzykiem sięgnęła po upuszczoną przez zasztyletowanego bandytę broń, wszystko wokół rozbłysło oślepiającym światłem. Olga poczuła szarpnięcie. Usłyszała głuchy odgłos towarzyszący uderzeniu ciała o drewnianą podłogę.

* * *

Edmund trzyma się znalezionej drogi. Po jakimś czasie dociera do spalonej wioski. Najpierw obserwuje wszystko z ukrycia- ludzi uciekających ze skromnym dobytkiem i barbarzyńców niszczących to, czego nie strawił ogień. Karawany uchodźców kierują się na północ- halfling dołącza do jednej z nich. Po zabandażowaniu kikuta wtapia się w tłum udając jednego z wielu rannych w wojnie.

Po kilkunastu dniach, może miesiącu, dociera do Middenheim. W tłumie zabiedzonych podróżników, nikt nie zwraca uwagi na okaleczonego niziołka. Nie wiedząc gdzie szukać bezpiecznego schronienia, Edmund udaje się do miejsca, gdzie ma nadzieję zakończyć to czego był  światkiem w drodze do miasta, i czego czuje się częściowo winny- do domu Diakona von Lauta. Czy dawny wróg okaże się ostatnią deską ratunku?

* * *

Kislevitka budzi się natychmiast łapiąc za miecz. Jest sama w miejscu, które nie przypomina izby w której walczyła o życie swoje i syna. Pokój jest urządzony skromnie, ale ze smakiem i zachowaniem najwyższej jakości wykonania. Zachowując resztki rozsądku Olga zabiera kilka złotych koron znalezionych w pomieszczeniu, po czym oszołomiona wybiega z pokoju.

Biegnąc na oślep mija, jakby znajome, korytarze. Dociera na parter stając u stóp schodów w sporym holu połączonym z elegancką biesiadną salą. Dopiero teraz zauważa, że pomimo zmiany otoczenia, ona sama pozostała taka sama- wręcz ociekająca krwią- własną i bandytów, którzy przyszli po jej syna. Uciekła, nim goście „Oręża templariusza” zdążyli otrząsnąć się z szoku.

Dręczona myślą o losie Vadira, ranna i przepełniona gniewem Kislevitka przemierza ciemne ulice miasta. Zdzierając z napotkanego w alejce człowieka czyste ubranie, udaje się do miejsca, w którym nie spodziewa się spotkać nikogo, poza zapijaczonymi awanturnikami i zbirami- do „Tonącego szczura”.

W parszywej karczmie nikogo nie czeka ciepłe przyjęcie, jednak pomimo rozpoznania Kislevitki jako poszukiwanej, barman zgadza się na jej pobyt. Warunkiem jest pewna przysługa, którą mężczyzna chce odebrać nieco później. Nie mając innego wyjścia Olga (i upewniając się, że nie chodzi znowu o ubicie Imperatora 😉 ) zgadza się, jednak w ramach ceny chce ubrania, noclegu na dobrych kilka dni i przyjścia medyka, a przynajmniej kogoś kto opatrzy rany jakie odniosła w walce. Barman choć niechętnie przystaje na propozycję i zaprowadza kobietę do piwnicy, gdzie znajdują się pokoje, najwyraźniej przygotowane na gości pokroju Kislevitki.

Mężczyźnie, który przychodzi tego samego wieczoru udaje się sprawnie zszyć i opatrzyć kobietę. Widać, że choć nie jest medykiem, często ma do czynienia z ranami powstałymi w wyniku karczemnych walk.

* * *

Mija parę dni- Olga powoli dochodzi do siebie, choć martwi ją nagłe przeniesienie do Middenheim. Podejrzewa, że to przez Vadira, który nie potrafi jeszcze kontrolować zgromadzonych pokładów magii. Zastanawia się, gdzie teraz jest jej syn? Czy żyje? Porzuca jednak te myśli z cichą nadzieją, że chociaż ostatni łotr, który ich zaatakował wyzionął ducha.

Wieczorem Kislevitka słyszy głośną wymianę zdań w sąsiednim pomieszczeniu. Otwiera drzwi i zdumiona staje w przejściu. Po przeciwnej stronie wąskiego korytarza widzi równie zaskoczonego Gorana. Na swój sposób szczęśliwa Olga ściska Bretończyka prawie łamiąc mu żebra, co w jej mniemaniu uchodzi za przejaw przyjaźni. Po chwili zauważa Berga siedzącego przy stole z sigmarytą widzianym w Avermeld. Także Norsmen otrzymuje niedźwiedzi uścisk.

Miasto Białego Wilka to chyba miasto cudów, a teraz tylko cud może pomóc awanturnikom w pokonaniu demona. Szczęśliwie pojednanie potrzebuje iście szczęśliwego zakończenia. W grupie siła- a więc- do dzieła!

Oczywiście zapraszam graczy (i nie tylko) do komentowania i uzupełniania raportu z sesji :]

System: Warhammer
MG: Storyteller
Gracze: A (Olga- nareszcie!), panmarek/edmund (Edmund), Mliko/K (Goran), Spawacz (Berg)

Wykorzystane grafiki:
http://fc06.deviantart.net/fs45/f/2009/072/a/e/White_wolf_in_snow_by_Acaciacat.jpg

12 thoughts on “#14 Spotkanie w Mieście Białego Wilka

  1. Czy halflingi nie sa (wg. podrecznika) w dużej mierze odporne na dzialanie chaosu?:)

    Coz, nie przepadam za ta konwecja – graniem awanturnikami, ktorzy angazują się w sprawy carow, cesarzy etc etc. Przeskok z najniższych szczebli drabiny społecznej na ten poziom zupelnie mnie nie przekonuje. Odbieram to jako bajkowe i mało „autentyczne”. Ponoć wszystko da się uzasadnić, ale zdecydowanie wole mniejszy procent „wybrańców losu” w BG, a wiekszy zwyklych ludzi, ktorzy w społeczeństwie podobnym do mocno klasowym, poddani są rożnym ograniczeniom.

    Gratuluje konsekwencji prowadzenia i tego ze zmierzacie do konca kampanii.
    Pozdrawiam
    N.

    • Myślę, że mimo wszystko wyższy szczebel sprytnie wykorzystuje biednych awanturników :] Dla mnie też wydawało się nierealne spotkanie Cara, ale co tam! Marzenie mojej postaci się spełniło 😛

    • Hej N.

      Z tego co pamietam wg. podrecznika 1 ed. halfy sa nieskonczonym projektem stworzenia rasy odpornej na chaos.
      Kampania sie juz skonczyla (hell yeah bylo super!) „A” niedlugo wrzuci 2 ostatnie raporty. Chaos halfa to nie do konca chaos, zreszta nie bede spoilerowal, zapraszam do czytania.

      Konwencja jest taka jak Storyteller sobie zalozyl. Nie odbiega ona od klimatow Wewnetrznego Wroga. Tj. mowisz, wszystko da sie uzasadnic, w koncu zyjemy w kraju w ktorym elektryk ze stoczni zostal prezydentem 😉

      • Coz, tyle wizji Warhammera co ludzi, ktorzy w niego graja. To banalne ale zawsze robi na mnie wrazenie ze te wizje moga sie tak roznić:) I głównie dlatego czytam wasze relacje z sesji.

        Ps: Masz racje, nie odbiega od klimatów Wewnętrznego Wroga, choc najbardziej chyba od początku „Szarej Eminencji”. I tak, zgadzam się to kwestia przyjętej konwencji.

  2. „Po kilku dniach dociera do Middenheim” z tego co pamiętam to podróżował ponad miesiąc.
    A do domu Diakona udał się bo chciał już wszystko zakończyć. Chaos i zniszczenia jakie widział w czasie drogi do Middenheim uświadomił sobie, że to po części może być jego wina. Propozycja von Lauta wydała się jedynym wyjściem, zwłaszcza że został sam (jak mu się zdawało)z imperialnym problemem.

    A tak poza tym opis zacny :]

  3. trza by coś zagrać… nie sądzicie? bo mi gardło zardzewieje, a zasób słów zamknie się na słowie piwo i siusiu:P Przyznam że miło poczytać opisy – w sumie chyba pierwsza kronika przygód które współtworzyłem z graczami. |Konwencja… tyle ich co MG w warhammerze, fakt trochę wypaczam, przeinaczam… ale to po to żeby urozmaicić rozgrywkę graczom którzy podręcznik znają na wylot…. a może po prostu Tzeenth znaczy moje przygody:D

Dodaj odpowiedź do A Anuluj pisanie odpowiedzi